„Zawalcz o mnie” - Corinne Michaels. [PRZEDPREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Trudne dzieciństwo? Cóż...
Spotkanie po latach? Tak.
Obietnice? Będą.
Wątpliwości? Niestety.

Problemy? Znajdą się.
Ból? Oczywiście...
Niespodzianki? Będą.
Walka? Jasne.
Strach? Obecny.
Emocje? Pewnie.

Między innymi właśnie to serwuje nam Corinne Michaels w swojej książce pod tytułem „Zawalcz o mnie”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, standardowo odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Jest to tom drugi cyklu Arrowood Brothers.


Wspaniale było ponownie przenieść się do świata Sydney, jej siostry Sierry, jej matki Jane, Declana, jego braci - Connora, Seana oraz Jacoba, Ellie, jej córeczki Hadley, Jimmy'ego, Milo, Danielle, Devney, Jenny, Natashy i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Ponownie są dobrze wykreowani, zróżnicowani i bardzo interesujący.
Muszę przyznać, że nadal lubię Sydney, Ellie, Hadley i Declana, jego braci oczywiście też. Takimi ciepłymi ludźmi mogłabym, chciałabym się otaczać. Wiele przeszli, jednak... Dobra, nie chcę zdradzać za wiele. W sumie nie było tu nikogo, o kim mogłabym powiedzieć, że nie skradł mojej sympatii.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja, tak jak w przypadku poprzedniego tomu, rozkręca się dość szybko. Autorka serwuje nam emocje sporymi porcjami, zwłaszcza w pewnych momentach (tak, dobrze myślicie, nie zdradzę w jakich). Nie brakowało tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Sydney.


Po trzecie, emocje. Znów ich tu nie zabraknie (jak wspomniałam wyżej zwłaszcza w pewnych momentach), gwarantuję. Daję za to oczywiście plusika.


Po czwarte, styl. Książka, tak jak pierwszy tom, napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko i łatwo. Przyznaję za to następnego plusa.

Po piąte, układ. Książka napisana jest z perspektywy dwóch osób, jej (Sydney) i jego (Declana). Bardzo ta narracja tu pasuje. Przyznaję za to plusika.

Po szóste, skoki w czasie. Moim zdaniem uzupełniają całą historię. Oczywiście daję za nie plusika.

Po siódme, ważne tematy. Są tu poruszane, tym razem jednak nie powiem o co dokładnie chodzi. Zdradzę tylko, że autorka sprawnie sobie poradziła w tej kwestii. Leci za to kolejny plus.


Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że stara miłość nie zrdzewieje i warto o nią zawalczyć, chociaż cena często jest bardzo wysoka.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia ogromnie wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniej kropki, przynajmniej w tym tomie.

Autorce ogromnie dziękuję za kolejną przygodę. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy losów, pozostałych dwóch braci Arrowood. :)

Dla tej pozycji zdecydowanie warto zarwać nockę. :)
Ta część podobała mi się bardziej niż pierwsza.

Ogólna ocena - 6/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ WCZEŚNIEJSZEGO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU MUZA. :)

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.