„Chechło” - Paulina Świst.

Drogi Czytelniku...

Na wstępie chcę zaznaczyć, iż znajdziemy tu sceny erotyczne, więc jest to lektura przeznaczona głównie dla pełnoletnich miłośników literatury.

Oskarżenia? Będą.
Zemsta? Jasne.
Kłopoty? Znajdą się.
Pomoc? Oj, tak.
Seks? Jest.
Pewne brudy? Niestety.
Walka? Będzie.
Śmierć? Cóż...

Między innymi właśnie to serwuje nam Paulina Świst w swojej najnowszej książce pod tytułem „Chechło”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, odsyłam do lektury.


Miło było przenieść się do świata Pauliny, Marcina, Wojtka, Krystyny, Natalii, Grażyny, Zośki, Piotra, Adama, Artura, Bartka, Darka, Lucjana i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący. Nie mogę jednak przyznać, że kogoś szczególnie polubiłam, no może troszkę Paulinę. Każdy ma coś na sumieniu, mniejsze lub większe przewinienia.
Dobra, już nie pisnę nic więcej. Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Muszę jednak przyznać, że akcja rozkręca się dość szybko. Później wcale nie jest spokojniej. Autorka serwuje nam emocje dużymi porcjami. Troszkę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji, lecz nie wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Paulina.

Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwia i uprzyjemnia czytanie. Za to daję plusa.

Po czwarte, układ. Książka napisana jest z perspektywy dwóch osób - Pauliny i Marcina. Jak zawsze daję za to plusa (doskonale wiecie już dlaczego).

Po piąte, trudne tematy. Tak, są tu poruszane, co mnie bardzo cieszy. I tym razem nie zdradzę jednak o co dokładnie chodzi. Leci za to duży plus.

Po szóste, znowu ta pandemia w tle. Cóż, jakie mamy czasy i sytuację na świecie, wszyscy doskonale wiedzą. Już raz to mówiłam, lecz... Pandemia koronawirusa nas otacza, człowiek chociaż na chwilę chce o niej zapomnieć, poudawać, że nie istnieje. Ja osiągam to między innymi ucieczką w lekturę. Nie chcę jeszcze w książkach czytać o tej podstępnej chorobie. Niestety po raz drugi autorka wplotła ją w fabułę i to w lekceważący sposób. Daję za to dużego minusa.


Powieść jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że warto walczyć o to, co według nas jest słuszne.

Książka, mimo wszystko, praktycznie czyta się sama. Historia wciąga (choć nie w takim stopniu, jakim bym chciała), niestety nie do końca sprawia, że chce się być częścią życia naszych bohaterów. 


Autorce dziękuję za kolejną przygodę.


Ogólna ocena - 4,5/6. :)
POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU AKURAT. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.