„Czas na miłość” - Ilona Gołębiewska.

Drogi Czytelniku...

Marzenia? Oczywiście.
Niepewność? Cóż...
Odwaga? Tak.
Zmiany? Będą.
Strach? Uhum.
Pasja? Pewnie.
Strata? Tak.
Rodzinna restauracja? Pewnie (aż sama zapragnęłam taką otworzyć).
Kuchnia polska? Jasne.
Przypadkowe spotkanie? Jasne.

Cierpienie? Niestety.
Kłopoty? Znajdą się.
Teatr? Tak.
Randki z osobami z portali randkowych? Cóż...
Zazdrość? Niestety.
Nieporozumienia? Będą...
Tajemnice? Tak.
Różne oblicza miłości? Pewnie.
Boże Narodzenie w tle? Tak.

Między innymi właśnie to serwuje nam Ilona Gołębiewska w swojej najnowszej książce pod tytułem „Czas na miłość”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, standardowo odsyłam do lektury, książki oczywiście.

Wspaniale było przenieść się do świata Wandy, jej córki Marty, jej wnuczki Poli, Cezarego, Krzysztofa, Mikołaja, Kamila, Janeczki, Malwy, Marka, Mariusza, Adama, Bartosza, Melanii, Bogdana, Małgorzaty, Barbary, Lusi, Krysi, Damiana, Moniki, Mateusza, Doroty, Wojtka i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są bardzo dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący.
Mogę przyznać, że polubiłam tu całkiem sporo osób, nasze dziewczyny: Wandę, Martę oraz Polę, pracowników ich restauracji, Malwę i Mikołaja. Personami takimi jak oni mogłabym się otaczać na co dzień.
Nie mogę tego niestety powiedzieć przykładowo o Adamie. Co przeskrobał? Cóż, zapraszam do stron książki, wtedy poznacie odpowiedź na to pytanie.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja wprawdzie nie rozkręca się zbyt szybko (jednak w tym przypadku wcale nie musi), to później wcale nie jest spokojniej, a sam finał... (dobra, już nic więcej nie zdradzam). Autorka serwuje nam emocje ogromnymi porcjami (zwłaszcza w niektórych momentach). Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Pola i Marta.

Po trzecie, układ. Mamy tu opowieść poznaną z perspektywy wielu osób. To tu naprawdę pasowało, pozwoliło nam powoli odkrywać powiązania między bohaterami, całą historię i wszystkie jej aspekty. Leci za to oczywiście plus.

Po czwarte, emocje. Znajdziecie tu cały ich kalejdoskop, gwarantuję (zwłaszcza w pewnych momentach, jednak nie zdradzę oczywiście jakich). Przyznaję za to plusa.

Po piąte, styl. Książka, tak jak inne dzieła autorki, napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją łatwo i bardzo szybko (zdecydowanie zbyt szybko). Daję za to kolejnego plusa.

Po szóste, ważne tematy. Tak, są tu poruszane, nie zdradzę jednak o co dokładnie chodzi. Przyznam tylko, że autorka bardzo dobrze poradziła sobie z pokazaniem nam tej kwestii i jej możliwych konsekwencji. Leci za to plus.

Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że żaden czas nie będzie nigdy zły na to, by się zakochać. 

Książka praktycznie czyta się sama. Historia bardzo wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do finału.

Autorce bardzo dziękuję za kolejną przygodę. :)

Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU MUZA. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.