„Święta w Port Moody” - Ewelina Nawara, Małgorzata Falkowska. [PRZEDPREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Na wstępie chcę zaznaczyć, iż jest to książka skierowana raczej do pełnoletnich miłośników literatury, ponieważ zawiera sceny erotyczne (nie za dużo, ale jednak...).

Świąteczny czas w tle? Jasne.
Fascynacja? Tak.
Dziennikarka? Będzie.
Pewna wiadomość? Tak.
Zmiany? Pewnie.
Spotkanie po latach? Tak.

Problemy? Znajdą się.
Nietypowa propozycja? Oczywiście.
Choroba? Niestety...
Pomoc? Tak.
Pożądanie? Jasne.
Rozczarowanie? Cóż...
Tęsknota? Obecna.
Romans? Tak.
Intrygi? Niestety.
Nadzieja? Oczywiście.
Emocje? Jasne.
Zwyczaje, tradycje? Tak.
Tajemnice? Będą.

Między innymi właśnie to serwują nam Ewelina Nawara i Małgorzata Falkowska w swojej najnowszej książce pod tytułem „Święta w Port Moody”. 
Jaki osiągnęły efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, standardowo odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Wspaniale było przenieść się do świata Abigail, Logana, Jamesa, Josha, Emmy, Lily, Huntera, Susan, Sarah, Ruperta, Billego, Julie, Harper, Helen, Carol, Morgana, Aidena, Matthew i
 innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący.
Muszę przyznać, że polubiłam Abigail (chociaż nie od razu i czasami się na nią denerwowałam), Logana, Ruperta, Billego i Emmę. Takimi ciepłymi i uczynnymi ludźmi mogłabym się otaczać.
Jeżeli chodzi o innych, prawie każdy ma coś na sumieniu (zwłaszcza niektórzy, ale nie rozwinę)...
Dobra, więcej już nic nie zdradzę.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja nie rozkręca się szybko, ale w tym przypadku, według mnie, wcale nie musi. Autorki serwują nam emocje dużymi porcjami, zwłaszcza w pewnych momentach (tak, dobrze myślicie, nie zdradzę w jakich). Nie brakowało tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.


Po trzecie, emocje. Nie zabraknie ich tu (jak wspomniałam wyżej zwłaszcza w pewnych momentach), gwarantuję. Daję za to oczywiście plusika.


Po czwarte, styl. Książka napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko i łatwo. Przyznaję za to następnego plusa.

Po piąte, układ. Książka napisana jest z perspektywy dwóch osób - jej (Abigail) i jego (Logana). Nie wyobrażam sobie tutaj innej narracji. Daję za to plusa.


Po szóste, święta Bożego Narodzenia. Czułam tu tę magiczną atmosferę. Aż nabrałam ochotę na ubranie choinki wcześniej...


Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że stara miłość nigdy nie rdzewieje oraz to, że chwila szczerej rozmowy może zdziałać cuda.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do finału.

Autorkom bardzo dziękuję za kolejną przygodę, poprawiła mi humor. :)

Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ WCZEŚNIEJSZEGO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU AKURAT. :)

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.