„Vincere l’amore” - Anna Wilman.

Drogi Czytelniku...

Na wstępie chcę zaznaczyć, że znajdziemy tu sceny erotyczne, przemoc i wulgarne słownictwo, więc jest to powieść skierowana głównie do pełnoletnich miłośników literatury.

Mafia? Obecna.
Silne charaktery? I to nie dwa...
Napięcie? Będzie.
Aranżowane małżeństwo? Jasne.

Pożądanie, namiętność, seks? Pewnie.
Hazard? Tak.
Walka? Znajdzie się.
Emocje? Oj, tak.
Szkoła? Obecna.

Kłamstwa? Niestety.
Wojna? Będzie.
Strzelaniny? Tak.
Miłość i nienawiść? Tak.
Samobójstwo? Cóż...
Trudne decyzje? Będą.
Życie zaplanowane naprzód? Niestety...
Zagrożenie życia, niebezpieczeństwa? Cóż...
Tajemnice? Tak.
Kobieca determinacja? Obecna.
Strach i odwaga? Będą.
Zemsta? Niestety.
Smutek, rozczarowanie? Cóż...

Między innymi właśnie taką mieszankę (jak dla mnie iście wybuchową) serwuje nam Anna Wilman w swojej debiutanckiej książce pod tytułem „Vincere l'amore”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Jest to pierwszy tom cyklu Dziedzictwo mafii.


Wspaniale było przenieść się do świata Noemi, Vittore, Valiego, Gianny, Vincentego, Marcello, Raffaela, Celestiny, Williama, Mavi'ego, Watsona, Jake'a, Alexis, Dantego, Sienny, Leonardo, Anthony'ego, Gastona i innych (mam nadzieję, że żadnego imienia nie przekręciłam).
 
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący. Niestety nie udało mi się tu polubić nikogo.
Nie napiszę jednak dlaczego. Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Muszę przyznać, że akcja rozkręca się bardzo szybko. Później aż do samego końca wcale nie będzie spokojniej, a pod koniec... Autorka serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwia, bardzo uprzyjemnia czytanie i sprawia, że czyta się bardzo szybko. Za to daję plusa.

Po czwarte, układ. Historię poznajemy z dwóch perspektyw - Noemi i Vittore. W tego typu powieściach jest to bardzo dobre rozwiązanie. Czytelnik dzięki temu poznaje wydarzenia, których nie mógł 'widzieć' bohater przebywający gdzieś indziej, a wydarzenia te mogły być bardzo istotne oraz to, co daną osobą w danym czasie kierowało. Przyznaję za to plusa.   


Po piąte, świat mafii. Autorka dość barwnie i w ciekawy sposób oprowadza nas po ich świecie i 'pokazuje' zasady w nim panujące. Niestety, mam małe ale, nie czułam jakbym sama należała do tej 'rodziny', nie czułam jakbym tam z nimi 'była'. Jednak czegoś mi tu brakowało... Leci za to następny plusik.

Po szóste, sceny erotyczne. Są dobrze napisane, lecz spodziewałam się po nich czegoś pikantniejszego...

Po siódme, zakończenie. Powiem jedno, sprawia, że chce się czekać na kontynuację i poznać dalsze losy naszych bohaterów. Daję za nie plusika.

Powieść jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że konsekwencje złamania własnych zasad mogą być naprawdę niespodziewane. 


Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga i sprawia, że chce się być częścią życia (chociaż momentami naprawdę niebezpiecznego i pokręconego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do finału, przynajmniej w tej części. 


Autorce dziękuję za tę przygodę.
Chętnie sięgnę po kontynuację. Mam nadzieję, że nie będę musiała czekać na nią zbyt długo.


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NIEZWYKŁE. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.