„Sposób na szefa” - Katarzyna Mak.

Drogi Czytelniku...

Na wstępie chcę zaznaczyć, iż znajdziemy tu sceny erotyczne (nieliczne, ale jednak), więc jest to książka przeznaczona raczej dla pełnoletnich miłośników literatury.

Wyfrunięcie z rodzinnego gniazda? Tak.
Chęć bycia niezależną i pomocy rodzinie? Jest.
Rzucenie się na głęboką wodę? Oczywiście.
Przypadkowe  pierwsze spotkanie i niespodziewana propozycja? Znajdą się.
Praca 'marzeń'? Pewnie.

Kłopoty? Jasne.
Kłamstwa? Nie obędzie się bez nich.
Tajemnice? Obecne.

Złamanie zasad? Niestety.
Zazdrość? Cóż...
Sekrety? Będą.
Kłótnie? Cóż...
Pewna gra? Czyni pewną relację jeszcze ciekawszą.

Między innymi właśnie to serwuje nam Katarzyna Mak w swojej najnowszej książce pod tytułem „Sposób na szefa”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Wspaniale było przenieść się do świata Mai, Maksymiliana, Anity, Piotrka, Pawła, Marietty, Wojciecha, Roksany, Anne Lise, Larsa, Andrzeja, Oliwii, Wojtusia i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujące. Niestety, nie mogę przyznać, że kogoś szczególnie polubiłam, no może troszkę Mariettę czy Anne Lise. Każdy miał coś na sumieniu, mniejsze lub większe przewinienia i czymś mnie denerwował, a zwłaszcza Anita czy Maksymilian (wręcz miałam ochotę nimi potrząsnąć).
Dobra, już nie piszę nic więcej. Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie do końca jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Muszę mimo to przyznać, że akcja rozkręca się swoim tempem, z czasem lekko przyśpiesza. Nie znaczy to, że było spokojnie. Nie było, oj, nie było... Autorka nie serwuje nam emocji dużymi porcjami. Nie brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Maja.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwia, uprzyjemnia i bardzo przyśpiesza czytanie (a książka cienka nie jest, mimo to 'pochłonęłam ją niemal na raz i niemal w rekordowym tempie). Za to daję plusika.

Po czwarte, układ. Historię poznajemy z dwóch perspektyw, Maksymiliana i Mai. Cieszę się, że autorka wybrała właśnie ten rodzaj narracji. Uzupełniało to wątki i pokazało czytelnikowi co tam naszym bohaterom 'siedzi' w głowach. Bardziej lubiłam te rozdziały, które 'opowiadała' nam Maja, co nie znaczy, że te 'przedstawiane' nam przez Maksymiliana były nudne czy w jakiś sposób gorsze. Nic z tych rzeczy, one również mnie wciągały. Leci za to kolejny plusik.


Po piąte, sceny erotyczne. Są wyważone. Muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś mocniejszego w tej kwestii...


Po szóste, zakończenie. Warto do niego dotrzeć. Mylę, że inne by wręcz nie pasowało.

Powieść jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że czasami układ, który sami zaroponujemy okazuje się mieć dla nas naprawdę niespodziewane długotrwające konsekwencje.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia mnie wciągnęła, sprawiła, że chciałam być częścią życia (chociaż chwilami dość pokręconego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do finału. 


Autorce dziękuję za tę przygodę.
To była fajna lektura, dobrze bawiłam się podczas czytania, czasami nawet się uśmiałam. :)


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU EDITIO RED. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.