„Czy to jest przyjaźń...?” - Alexa Lavenda.[PRZEDPREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Młodzi współlokatorzy? Będą.
Najlepsi przyjaciele od wielu lat? Jasne.
Skrywane uczucia? Tak.
Podchody? Obecne.
Tajemnice? Niestety...
Strach? A jakże.
Pewna walka? Oczywiście.
Marzenia? Oczywiście.
Miłość w najmniej spodziewanym momencie? Pewnie.
Problemy? Obecne.

Niepewność? Cóż...
Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce autorstwa Alexy Lavendy pod tytułem „Czy to jest przyjaźń...?”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, standardowo odsyłam do lektury, książki oczywiście.

Wspaniale było przenieść się do świata Mii, Kostka, Anki, Artura, Andrzeja, Miecia, Mariusza, Adriana, Malwiny (zauważyliście pewna prawidłowość?) i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący.
Mogę przyznać, że polubiłam tu naszych współlokatorów. Są młodzi, nie głupi, dobrze sobie radzą i są empatyczni.
Z innymi różnie bywało, jak to w życiu...
Dobra, nie piszę nic więcej, nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie, chociaż niewiele brakowało. Akcja wprawdzie rozkręca się swoim tempem, później wcale nie jest spokojnie, a finał... (dobra, już nic więcej nie zdradzam), ale to było troszkę za mało. Autorka serwuje nam emocje sporymi porcjami (zwłaszcza w niektórych momentach). Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.

Po trzecie, układ. Historię poznajemy z aż czterech perspektyw, Mii, Kostka, Anki i Artura. Fajnie, że ten typ narracji został tu użyty, w tego rodzaju powieściach bardzo pasuje, uzupełnia całość. Dzięki temu czytelnik może się dowiedzieć co tam w duszy gra większej liczbie bohaterów. Daję za to plusika.


Po czwarte, styl. Książka napisana jest lekkim językiem, przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją łatwo i dość szybko. Daję za to plusa.
Chcę się tylko przyczepić do jednej rzeczy, książka mogłaby mieć jeszcze kilkadziesiąt stron, chętnie pozostałabym w tym świecie troszkę dłużej.


Po piąte, emocje. Znajdziecie tu cały ich kalejdoskop, gwarantuję (zwłaszcza w pewnych momentach, jednak nie zdradzę oczywiście jakich). Przyznaję za to następnego plusa.

Po szóste, zakończenie. Warto do niego dotrzeć, ja jestem z niego dość zadowolona. Leci za to kolejny plusik.

Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że od przyjaźni do miłości często naprawdę dzieli tylko krok oraz to, że czasami trzeba znaleźć w sobie siłę i nie dać się strachowi (jakąkolwiek postać miałby przyjąć). 


Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia (chociaż pokręconego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do samego końca.

Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę. :)
Ta lektura to idealna odskocznia od szarej codzienności, fajnie się przy niej bawiłam, ubawiłam się parę razy. ;)

Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ WCZEŚNIEJSZEGO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.