„Francuz” - Anna K. Bandurska. [PREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Francja, kilka lat po powstaniu styczniowym? Tak.
Podjęcie ważnej decyzji? Jasne.
Tajemnice? Będą.
Pewne zaręczyny? Tak.
Kłamstwa? Znajdą się.

Intryga, spiski? Niestety.
Anonimowe listy miłosne? Pewnie.
Schadzki? Oczywiście.
Kradzieże? Tak.

Pogróżki? Znajdą się.
Zemsta? Tak.

Oskarżenia? Cóż...
Zdrada? Niestety...
Pewna choroba? Jest.

Właśnie to, i kilka innych aspektów oczywiście, serwuje nam Anna K. Bandurska w swojej debiutanckiej powieści pod tytułem „Francuz”.
Z jakim efektem? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Miło było przenieść się do świata Anny, Sebastiana, Antoniego, Marysi, Zosi, Teresy, Michała, Emilii, Piotra, Kuby, Joanny, Sylwii, Kamili, Adama, Charlotte i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani i zróżnicowani, są 'realni' i 'namacalni', nie sztuczni jak marionetki. Autorka w tej kwestii się postarała. Niczego mi w nich nie brakowało.
Niestety muszę przyznać, że nikogo nie polubiłam. Próbowałam, naprawdę, lecz... Dosłownie każdy mnie czymś zdenerwował, zirytował.
Dobra, nie piszę nic więcej, nie chcę zdradzać za wiele.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Myślę jednak, że w tym przypadku wcale nim być nie musi. Akcja rozkręca się swoim tempem, mimo to ciągle coś się dzieje. Troszkę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji (nie o nie w tym przypadku chodziło), lecz problemów, którymi autorka na każdym kroku obarcza nasze persony, zwłaszcza Annę, już nie
.

Po trzecie, styl. Autorka pisze dość lekko, ale nie zawsze dobrze się czytało. Mimo to książkę czyta się dość szybko i nawet przyjemnie. Za to muszę przyznać plusika, ale i minusika.


Po czwarte, zakończenie. Warto do niego dotrzeć. Może nie było jakoś specjalnie zaskakujące, ale... najbardziej w nim podobało mi się to, że bohaterowie postąpili inaczej niż postąpiłabym ja. To pokazuje jak ludzie są różni, to jest fajne. Poza tym myślę, że co niektórzy zasłużyli na taki a nie inny koniec. Leci za to kolejny plusik.


Powieść nie do końca jest to lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że prawda prędzej czy później wyjdzie na jaw oraz, że wszystko ma swój początek i koniec.


Książka prawie zawsze czyta się sama, dość szybko dotarłam do końca. Historia nawet wciąga, chociaż nie zawsze sprawia, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów, mimo to nie chciałam opuszczać go aż do ostatniej kropki.


Autorce bardzo dziękuję za tę historię.
Dość fajnie spędziłam przy niej czas.


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ WCZEŚNIEJSZEGO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVAE RES. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.