„Pod skrzydłami żurawi” - Monika Cieluch.

Drogi Czytelniku...

Strata, trauma? Niestety.
Poważne zmiany? Będą.
Doktor weterynarii? Obecna.
Rzeźbiarz? Jest.
Emocje? Oczywiście.
Nieporozumienia? Cóż...

Problemy? Znajdą się.
Powrót do rodzinnych stron (z metropolii na wieś)? Pewnie.
Pogrzeb, spadek? Niestety.

Ból? Nie obędzie się bez niego.
Trudne wybory? Jasne.
Przywiązanie? Tak.
Strach? Obecny.
Zdrada? Cóż...
Klątwa? Będzie.
Walka? Nieustanna.
Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Moniki Cieluch pod tytułem „Pod skrzydłami żurawi”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, niezmiennie odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Wspaniale było przenieść się do świata Olive, Flynna, Jodie, Graysona, Johna, Irene, Harolda, Memphis, Rachel, Martina, Marie, Ervina, Lauren, Toma, Giovanny, Maisy, Joy i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i bardzo interesujący.
Muszę przyznać, że już na początku polubiłam Olive, Flynna, Rachel i Memphis. Nawet bardzo. Podobał mi się ich charakter i sposób bycia.
Niestety nie mogę tego powiedzieć chociażby o Graysonie (chociaż pod koniec troszkę zyskał w moich oczach, ale oczywiście szczegółów nie zdradzę).
Nie napiszę nic więcej, nie chcę ujawniać za wiele.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy emocjonalny rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się swoim tempem, naturalnie, mimo to ciągle coś się działo. Autorka serwuje nam emocje naprawdę dużymi porcjami. Nie brakowało tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Olive i Flynn.


Po trzecie, emocje. Znajdziemy ich tu ogrom, od gniewu, poprzez strach aż po radość (chociaż tej chwilami mogłoby być zdecydowanie więcej). Leci za to oczywiście plusik.


Po czwarte, styl. Książka, tak jak inne powieści autorki, napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją dość szybko (stanowczo za szybko), łatwo i przyjemnie. Chciałabym tylko by ta historia była dłuższa, tak o jakieś sto stron i miała jeszcze kilka wątków. Daję za to kolejnego plusika.

Po piąte, układ. Historię poznajemy z dwóch perspektyw - Olive i Flynna. Nie wyobrażam sobie by tu narracja była inna. Leci za nią plusik.


Po szóste, ważne tematy. Tak, są tu poruszane. Nie napiszę jednak co dokładnie mam na myśli. Autorka bardzo fajnie przedstawia nam tu pewną kwestię i jej ewentualne konsekwencje. Nie może być inaczej, przyznaję za to następnego plusa.

Po siódme, zakończenie. W pewnym momencie miałam obawy, że będzie inne niż faktycznie było... Ale ostatecznie jestem z niego bardzo zadowolona i wdzięczna za takie pokierowanie losami bohaterów, nie ukrywam troszkę się do nich przywiązałam. Leci za nie plus.

Powieść mimo wszystko jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że często nie rozumiemy drogi, którą podążamy, dopóki jej nie przejdziemy.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia bardzo wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia naszych bohaterów (no może nie w pewnych momentach, które mimo wszystko były tu potrzebne) i nie opuszczać go aż do finału.

Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę, zdecydowanie zostanie ze mną na dłużej. :)


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU AMARE. :)


 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.