„Moje wielkie, greckie morderstwo” - Tomasz Duszyński.

Drogi Czytelniku...

Pewien pisarz kryminałów i jego rodzina? Będą.
Tajemnice, sekrety? Oczywiście.
Trup? Cóż...

Chęć rozwiązania sprawy i poznania prawdy? Jasne.
Mylne tropy? Możliwe.
Pewien inspektor? Obecny.
Urlop, wesele? Tak.
Kłamstwa? Niestety.
Malownicza Grecja? Pewnie.
Pewna symbolika, pewne nawiązania? Znajdzie się.
Pewien pensjonat? Jest.

Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Tomasza Duszyńskiego pod tytułem „Moje wielkie, greckie morderstwo”.
Jaki osiągnął efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Wspaniale było przenieść się do świata Tomasza, Pani żony/Moniki, Panny córki/Blanki, Leokadii, Renaty, Róży, Staszka, Henryka, księdza Zdzisława, Karoliny, Bogdana, Jasia, Janka, Elwiry, Antonia, Aleksandrosa, Nikolaosa, Kostasa, Katarzyny i innych.


Na pewno zastanawiacie się się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący.
Czy kogoś polubiłam? Tak, Tomasza, Panią żonę i Pannę córkę. Niestety nikogo więcej. Chciałam polubić też innych głównych bohaterów (księdza i osoby, które przybyły na wesele Kasi), lecz nieco do tego zabrakło.
Czasami niektórych miałam wręcz ochotę po prostu udusić.
Tak, dobrze myślicie, nie podam powodu.
Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się dość szybko, niemal przez całą powieść coś się działo. Autor serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Tomasz.


Po trzecie, styl. Książka, mimo tematyki, którą porusza, napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwiało i bardzo przyśpieszało czytanie (lektura zakończyła się zdecydowanie zbyt prędko). Leci za to oczywiście plusik.

Po czwarte, malownicza Grecja i jej klimat. Autor w bardzo ciekawy i barwny sposób 'oprowadza' po niej czytelnika. Ja czułam się jakbym tam wręcz była, jakby stała obok naszych person, widziała to, co oni akurat podziwiają i czuła tę temperaturę, tę wilgotność, wszystko... Daję za to kolejnego plusa.

Po piąte, zakończenie. Zdecydowanie warto do niego dotrzeć. Czy było zaskakujące? Trochę. Czy było oryginalne? Tak.
Dodatkowo rozbudziło we mnie chęć poznania innych przygód Tomasza i jego rodziny (i znajomych oczywiście) i powrotu jeszcze choć raz do ich świata. Przyznaję za nie następnego plusika.


Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Powieść pokazuje, że życie potrafi nas zaskoczyć (nie zawsze pozytywnie) zwłaszcza w chwilach, gdy z pozoru wszystko powinno przebiegać nudno, schematycznie i bez większych niespodzianek... 


Książka praktycznie czyta się sama. Historia mnie wciągnęła, mimo okoliczności, sprawiała, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów, chwilami też nie miałam ochoty docierać do końca (żeby za szybko nie poznać rozwiązania)...


Autorowi dziękuję za tę przygodę. :)

Bardzo chętnie sięgnę po kolejne przygody Tomasza, jego rodziny i znajomych, jeśli oczywiście takowe powstaną (a mam nadzieję, że tak będzie, Włochy czekają..., a może Francja lub (co osobiście najbardziej mi się marzy) Japonia też).


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.