„Szeptucha. Na ołtarzu ciszy” - Bianka Kunicka.

Drogi Czytelniku...

Pewna dziewczynka? Obecna.
Wyróżnianie się? Jest...
Nadludzki dar? Niestety.
Strach? Będzie.
Walka o przetrwanie? Tak.
Niebezpieczeństwo? Znajdzie się.

Szeptucha? Nie obędzie się bez niej.
XVII wiek? Jasne.
Dzikie lasy? Pewnie.
Bagniska? Sporo.
Demony? Oczywiście.
Sekrety zielarstwa? Cóż...
Magia? I to sporo.
Miłość? Cóż...
Śmierć? Obecna.
Czarownice? Tak.

Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Bianki Kunickiej pod tytułem „Szeptucha. Na ołtarzu ciszy”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury książki.


Wspaniale było przenieść się do świata Nawoji, Akaszy, Juagisa, Any, Anny, Matelisa, Velniasa, Miloli, Jurate'a, Jakuba, Szimony, Racheli, Rutce, Kazysie'a, Michała (mam nadzieję, że nie przekręciłam żadnego imienia) 
i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, interesujący i zróżnicowani. Czy kogoś polubiłam? Tak, Nawoję. Niestety tylko ją. Dlaczego?
Tego oczywiście nie zdradzę. Napiszę tylko tyle, że pewne persony chciałam udusić, w życiu nie wybaczyłabym im tego co zrobili...


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie do końca jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się swoim tempem, niewymuszenie. Ciągle coś się dzieje. Autorka serwuje nam emocje dużymi porcjami. Troszkę brakowało tu zaskakujących zwrotów akcji (choć nie o nie tu chodzi) lecz nie wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekko i dość przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko, przyjemnie i łatwo. Daję za to plusika.

Po czwarte, zakończenie. Warto do niego dotrzeć. Pozostawia spory niedosyt.  Nie do końca własnie takiego się spodziewałam i to było w nim fajne. 
Leci za to plusik.

Po piąte, magia, demony, czarownice, szeptucha i pewna okolica. Ten specyficzny klimat jest tu odczuwalny i to jest fajne. Autorka wymyśliła bajeczną i barwną krainę i stworzenia, do której 'wciąga' czytelnika od samego początku i nas po niej oprowadza w ciekawy sposób. Przyznaję za to kolejnego plusika.


Powieść  jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że niepoddawanie się to już polowa sukcesu.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia nawet wciąga i sprawia, że chce się być częścią życia (choć momentami dość niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniego zdania.


Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę. :)
Dość fajnie spędziłam czas podczas tej lektury.
Z przyjemnością sięgnę po inne powieści pisarki i mam nadzieję, że napisze w przyszłości powieść o podobnej tematyce. :) 


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ  PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.