„Ale Meksyk! Wybudzone demony” - P.K. Farion.

Drogi Czytelniku...

Na wstępie muszę zaznaczyć, że jest to powieść skierowana do pełnoletnich miłośników literatury, ponieważ zawiera sceny erotyczne i wulgarne słownictwo.


Przystojny Meksykanin? Obecny.
Rozważna Polka? Jest.
Silne charaktery, które wspaniale się uzupełniają (choć nie koniecznie zdają sobie z tego sprawę)? Pewnie.
Napięcie? Będzie.
Sekrety? Niestety...

Pewna walka, rywalizacja? Oczywiście.
Pomoc? Jasne.
Emocje? Oj, tak.
Wątpliwości? Bez tego byłoby nudno.
Strach? Znajdzie się.
Dotrzymywanie słowa? Cóż...
Demony przeszłości? Są.
Trudne decyzje? Będą.
Ślub? Tak.
Wyścigi? Pewnie.
Traumy? Niestety...

Między innymi właśnie to tym razem serwuje nam P.K. Farion w swojej najnowszej książce pod tytułem „Ale Meksyk! Wybudzone demony”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Jest to drugi tom serii Ale Meksyk!.


Wspaniale było przenieść się do świata Poli, jej siostry Olki, Diega, jego siostry Danieli, Giuliano, Javiera, Lucii, Andrei, Nico, Krzysztofa, Michała i innych.
 
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Ponownie są bardzo dobrze wykreowani, zróżnicowani i bardzo interesujący. Nadal lubię Polę, Diega i Giuliano. Polubiłam też Danielę i Olkę. Tym razem się wyszły bardzo na plus.
Inni mieli coś na sumieniu.

Dobra, nie napiszę już nic więcej. Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Muszę przyznać, że akcja rozkręca się dość szybko. Później wcale nie było spokojniej, a pod koniec... Autorka znów serwuje nam emocje dużymi porcjami. Troszkę brakowało tu zaskakujących zwrotów akcji (jednak nie one były tu kluczowe), lecz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza (znów) Pola, już nie.


Po trzecie, układ. Historię po raz kolejny poznajemy z dwóch perspektyw - Poli i Diega. Oczywiście ta narracja bardzo tu pasowała. Lubiłam zwłaszcza te rozdziały, które 'opowiadał' Diego. Jakoś tak od samego początku wszystko mi w nim pasowało. Przyznaję za plusa. Chcę tylko pomarudzić na jeden szczegół, mianowicie brakowało mi tu chociaż po tym jednym rozdziale, który 'opowiedziałyby' nam Daniela lub Olka, momentami byłam bardzo ciekawa co tam tym paniom w duszy gra. Nie pogardziłabym też rozdzialikiem 'widzianym' okiem kuzyna Diega... Przyznaję za to plusika.

Po czwarte, styl. Książka, tak jak inne powieści autorki, napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwia, uprzyjemnia czytanie i sprawia, że lektura mija bardzo szybko (jak dla mnie zbyt szybko, książka mogłaby mieć jeszcze ze sto stron i ze dwa wątki..., pochłonęłam ją niemal na raz). Daję za to oczywiście następnego plusika.

Po piąte, świat widziany okiem Meksykanina. Autorka po raz kolejny 'oprowadziła' nas po nim w tak fajny sposób, że niemal czułam jakbym sama należała do rodziny Daniela i Diega. Niczego mi tu w tej kwestii nie brakowało. Leci za to plusik.

Po szóste, zakończenie. Warto do niego dotrzeć, ja się nie zawiodłam. To co autorka tu nawyprawiała to... dobra, już milczę. Napiszę jeszcze tylko, że miałam małe déjà vu, nie wiem tylko dlaczego....

Powieść zdecydowanie jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że czasami szczęście jest bliżej niż myślimy, trzeba tylko po nie sięgnąć... 


Książka, tak jak inne powieści autorki, praktycznie czyta się sama. Historia bardzo wciąga i sprawia, że chce się być częścią życia (chociaż naprawdę pokręconego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniej kropki, przynajmniej w tym tomie.
Po raz kolejny nawet nie wiedziałam kiedy dotarłam do ostatniej strony, czas podczas lektury upłynął mi niemal błyskawicznie.


Autorce bardzo dziękuję za tę iście zwariowaną przygodę.
Bardzo żałuję, że to już koniec historii Poli i Diega. Naprawdę ich polubiłam.
Pisałam to już, ale powtórzę, nie ukrywam również, że bardzo liczę na rozwinięcie życiorysu Olki i Danieli, ciekawa jestem jakich facetów 'dałaby' paniom autorka (oby równie zwariowanych jak one same, chociaż wiadomo przeciwieństwa, równowaga i te sprawy, nie żebym coś sugerowała...).
Jak napisałam wyżej, podczas czytania czułam się jakbym sama należała do rodziny Diego, a to dużo znaczy, dziękuję.


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU REWIZJA. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.