„On jest dla mnie” - Corinne Michaels.

Drogi Czytelniku...

Na wstępie chcę zaznaczyć, iż znajdziemy tu sceny erotyczne, więc jest to powieść skierowana głównie do pełnoletnich miłośników literatury.


Trudne dzieciństwo? Cóż...
Obietnice? Będą.
Wątpliwości? Niestety.

Problemy? Znajdą się.
Ból? Oczywiście...
Strata? Niestety...
Niespodzianki? Będą.
Tajemnice? Cóż...
Zmiany? Nieuniknione.
Walka? Jasne.
Strach? Obecny.
Emocje? Pewnie.
Kompromis? Tak.
Pewien zakład? Będzie.

Między innymi właśnie to serwuje nam Corinne Michaels w swojej najnowszej książce pod tytułem „On jest dla mnie”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, standardowo odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Jest to trzeci tom cyklu Arrowood Brothers.


Wspaniale było po raz trzeci przenieść się do świata Devney, Seana, jego braci - Connora, Declana oraz Jacoba, Sydney, Ellie, jej córeczki Hadley, Jaspera, Hazel, Austina, Zacha, Thomasa, Olivera, Lily, małego Deacona, malutkiej Beathannie i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Ponownie są dobrze wykreowani, zróżnicowani i bardzo interesujący.
Muszę przyznać, że nadal lubię Sydney, Ellie, Hadley i Declana, jego braci też. Do tego dochodzi oczywiście Devney, Jasper, Hazel i Austin. Takimi ciepłymi ludźmi mogłabym, chciałabym się otaczać. Wiele przeszli, jednak... Dobra, nie chcę zdradzać za wiele. W sumie nie było tu nikogo, o kim mogłabym powiedzieć, że nie skradł mojej sympatii, no może troszkę mama Devney.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja, tak jak w przypadku pierwszych tomów, rozkręca się dość szybko. Autorka serwuje nam emocje sporymi porcjami, zwłaszcza w pewnych momentach (tak, dobrze myślicie, nie zdradzę w jakich). Nie brakowało tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Devney.


Po trzecie, emocje. Znów ich tu nie zabraknie (jak wspomniałam wyżej zwłaszcza w pewnych momentach), gwarantuję. Ja potrzebowałam nawet chusteczek... Daję za to oczywiście plusika.


Po czwarte, styl. Książka, tak jak pierwsze tomy, napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko (zdecydowanie za szybko) i łatwo. Przyznaję za to następnego plusa.

Po piąte, układ. Książka napisana jest z perspektywy dwóch osób, jej (Devney) i jego (Seana). Jest to bardzo fajny zabieg, jak zawsze jestem z takiego rozwiązania zadowolona. Leci za to plusik.

Po szóste, ważne tematy. Tak, tu również są poruszane, zdradzę tylko, że chodzi o macierzyństwo i pewną trudną decyzję z tym związaną. Autorka sprawnie sobie poradziła z przedstawieniem nam tego problemu i jego ewentualnych konsekwencji. Leci za to kolejny plus.


Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że dla prawdziwej miłości i najbliższych człowiek jest w stanie bardzo dużo poświęcić, często decyzjami sprawiając krzywdę samemu sobie.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia ogromnie wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia naszych bohaterów (chociaż chwilami naprawdę pokręconego) i nie opuszczać go aż do ostatniego zdania.

Autorce ogromnie dziękuję za i tę przygodę. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy losów, tym razem ostatniego już brata, Jacoba Arrowooda. :)

Dla tej pozycji zarwałam nockę, było warto. :)
Ta część jak na razie podobała mi się najbardziej. :)

Ogólna ocena - 6/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU MUZA. :)

Komentarze

  1. Ja z przeczytaniem czekam aż będę mieć cztery

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobry plan, hurtem nie będzie nerwów, że nie ma się kontynuacji. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.