„Miłość na później” - Mhairi McFarlane. [PRZEDPREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Zmiany? Tak.
Udawanie? Obecne.
Zdrada? Jasne.
Emocje? Tak.
Konflikt? Cóż...

Problemy? Będą.
Plotki? Pewnie.
Trudne wybory? Znajdą się.
Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Mhairi McFarlane pod tytułem „Miłość na później”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, niezmiennie odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Miło było przenieść się do świata Laurie, Jamiego, Peggy, Nicoli, Dana, Suzanne, Emily, Eve, Diany, Michaela, Megan, Micka, Kerry, Hattie, Ericka, Mary, Austina i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący.
Muszę przyznać, że już polubiłam tylko Laurie, chociaż chwilami mnie denerwowała.
Nie napiszę jednak dlaczego.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja nie rozkręca się zbyt szybko, co w tym przypadku jest zdecydowanie plusem. Autorka serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Laurie.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko (chociaż książka cienka nie jest), łatwo i przyjemnie. Daję za to plusika.


Po czwarte, ważne tematy. Tak, są tu poruszane. Nie zdradzę jednak o co dokładnie chodzi, chcę by czytający sami zwrócili na to uwagę. Nie może być inaczej, przyznaję za to następnego plusa.

Po piąte, zakończenie. Powiem tylko, że warto do niego dotrzeć.

Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że koniec jest często nowym początkiem i chociaż często się go boimy jest dla nas czymś dobrym.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do finału.

Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę. :)


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ WCZEŚNIEJSZEGO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU MUZA. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.