„Windą do nieba” - Corinne Michaels. [PREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Oto i kolejna recenzja książki przenoszącej nas w klimat świąt Bożego Narodzenia.


Święta Bożego Narodzenia? Obecne.
Trudne relacje? Tak.
Wątpliwości? Niestety.

Problemy? Znajdą się.
Niespodzianki? Będą.
Poważne rozmowy? Tak.
Emocje? Pewnie.

Między innymi właśnie to serwuje nam Corinne Michaels w swojej książce pod tytułem „Windą do nieba”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, standardowo odsyłam do lektury.


Wspaniale było przenieść się do świata Holly, Deana, Kayti, Misty, Charliego, Chelle, Briana i
 innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i bardzo interesujący.
Muszę przyznać, że polubiłam tu praktycznie wszystkich. Takimi ciepłymi ludźmi mogłabym się otaczać.
Dobra, więcej już nie zdradzam.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Jedną z przyczyn jest długość tej książki - jest bardzo króciutka. Akcja rozkręca się swoim tempem. Autorka serwuje nam emocje sporymi porcjami, zwłaszcza w pewnych momentach (tak, dobrze myślicie, nie zdradzę w jakich). Brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.


Po trzecie, emocje. Nie zabraknie ich tu (jak wspomniałam wyżej zwłaszcza w pewnych momentach), gwarantuję. Daję za to oczywiście plusika.


Po czwarte, styl. Książka napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko i łatwo. Przyznaję za to następnego plusa.

Po piąte, układ. Książka napisana jest z perspektywy dwóch osób, jej (Holly) i jego (Deana). Bardzo ta narracja tu pasuje, bez tego pewne wątki byłyby niekompletne. Leci za to plusik.


Po szóste, święta. Ich magia jest tu obecna na każdym kroku. Leci za to kolejny plus.


Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że czasami wystarczy trafić na jedną właściwą osobę by wszystko w naszym życiu zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia (niestety bardzo krótka) bardzo wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniego wyrazu.

Autorce bardzo dziękuję za tę króciutką przygodę. Szkoda, że nie powstało z tego coś troszkę dłuższego, ale w tej formie również bardzo mi się podobało. :)

Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ WCZEŚNIEJSZEGO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU MUZA. :)

Komentarze

  1. To była najszybciej przeczytana książka w mojej karierze

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.