„Objawienie” - Maciej Newman.

Drogi Czytelniku...

Pewien wieśniak? Obecny.
Pewna księżniczka? Będzie.
Przypadki? Jasne.
Zmiany? Są.
Zdrady? Tak.
Niebezpieczeństwo? Oczywiście.
Próby zabójstwa? Pewnie.
Przemoc? Niestety...
Morderstwa? Cóż...

Problemy? Będą.
Strach? Znajdzie się.
Atak najeźdźców? Tak.
Błędy? A jakże...
Sekrety? I to kilka.
Walka? Nieustanna.
Pewne życzenie? Jasne.

Między innymi właśnie to znajdziemy w debiutanckiej książce Macieja Newmana pod tytułem „Objawienie”.
Jaki osiągnął efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, niezmiennie odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Miło było przenieść się do świata Falibora, Infryd, Milfiera, Kiermyn, Galibora, Miry (lisek), Miry (kobiety), Bolebora, Iphiela, Uburdusa, Tyruna, Zolny, Grinda, Evie, Ganny, Pitary, Kukima, Lestka, Welesura, Nulien i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani i zróżnicowani oraz interesujący.
Muszę przyznać, że niestety nie polubiłam tutaj nikogo. Myślę jednak, że w tym przypadku jest to plus.
Niektórzy troszkę zyskiwali w moich oczach, jednak ostatecznie głównie potem to tracili.
Nie napiszę nic więcej, nie chcę ujawniać za wiele.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie, choć niewiele brakowało. Akcja rozkręca się dość szybko, choć naturalnie, mimo to ciągle coś się działo. Autor serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest dość przystępnym językiem i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją dość szybko i łatwo. Daję za to małego plusika.


Po czwarte, zakończenie. Przyznam, że nawet mnie zaskoczyło. Przyznam szczerze, że w pewnym momencie miałam obawy, że będzie inne niż faktycznie było... Ale ostatecznie jestem z niego dość zadowolona i wdzięczna za takie pokierowanie losami bohaterów (niektórym się to i owo należało). Oczywiście zachęca do sięgnięcia po ciąg dalszy. Daję za nie plusika.


Powieść mimo wszystko nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że los uwielbia rzucać nas na głęboką wodę (zwłaszcza w najmniej oczekiwanych momentach) i tylko od nas zależy jak tam sobie poradzimy, czy popłyniemy z prądem czy utoniemy...


Książka praktycznie czytała się sama. Historia mnie wciągnęła i sprawiła, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów (choć nie było usłane różami) i nie chciałam opuszczać go aż do końca.

Autorowi bardzo dziękuję za tę przygodę.
Z chęcią sięgnę po kontynuację gdy takowa powstanie. :)


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVAE RES. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.