„Na zawsze i na wieczność” - Monika Cieluch.

Drogi Czytelniku...

Pewna była tancerka? Jest.
Pewien mechanik? Obecny.
Nieplanowany powrót do domu po latach? Jasne.
Marzenia? Są.
Wypadek? Niestety.
Walka? Oczywiście.

Zmiany? Będą.
Kłamstwa? Znają się.
Zatajanie prawdy? Cóż...
Miłość? Pewnie.

Między innymi właśnie to tym razem znajdziemy w najnowszej książce Moniki Cieluch pod tytułem „Na zawsze i na wieczność”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury książki.


Wspaniale było przenieść się do świata Brooklyn, Matthew, Bessie, Jeremy'ego, Sidney, Madison, Paula, Lily, Savannah, Ester, Daniela
 i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są bardzo dobrze wykreowani, interesujący i zróżnicowani. Czy kogoś polubiłam? Tak, Brooklyn, Matthew, Bessie, Jeremy'ego, Sidney i Madison. To dość sympatyczne i pełne empatii osoby, choć nie mieli w życiu łatwo...
Niestety nie mogę tego powiedzieć o nikim innym. Dlaczego?
Tego oczywiście nie zdradzę. Napiszę tylko tyle, że pewną osobę chciałam udusić, w życiu nie wybaczyłabym tej osobie tego co zrobiła...


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie, jednak nie jest to w tym przypadku aż tak bardzo koniecznie. Akcja rozkręca się swoim tempem, mimo to cały czas coś się dzieje. Autorka serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji (choć nie o nie tu chodzi) oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Brooklyn.


Po trzecie, styl. Autorka pisze lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko (powieść do cienkich nie należy, lecz szkoda, że książka nie miała jeszcze tak z pięćdziesiąt stron...), przyjemnie i łatwo. Daję za to plusika.

Po czwarte, układ. Historię poznajemy z perspektywy Matthew i Brooklyn. Nie wyobrażam sobie żeby narracja w przypadku tej powieści była inna. Ta tu bardzo pasowała, uzupełniała wzajemnie historię dwóch zbłąkanych serc. Leci za to kolejny plusik.

Po piąte, zakończenie. Warto do niego dotrzeć. Może nie było jakoś specjalnie zaskakujące, ale dla mnie to było fajne. Mimo wszystko jestem z niego zadowolona, nie chciałabym by było inne. Przyznaję za nie plusika.

Po szóste, skoki w czasie. Autorka cofa się niejednokrotnie do wspólnych chwil z przeszłości naszych bohaterów (Brooklyn i Matthew), pokazując nam przez to jakie relacje kiedyś ich łączyły. Pozwala nam to również lepiej ich poznać i zobaczyć dlaczego podejmowali takie, a nie inne decyzje. Często w powieściach tego brakuje, tu to znajdziemy i to jest bardzo fajne. Oczywiście daję za to plusika.


Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że w nic, na co ciężko pracowaliśmy, nie jest nam dane na zawsze oraz to, że zawsze warto walczyć do końca i się nie poddawać.


Książka, jak inne powieści autorki, praktycznie czyta się sama. Historia naprawdę wciąga i sprawia, że chce się być częścią życia (choć momentami dość pokręconego i bardzo smutnego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do finału.


Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę. :)
Fajnie spędziłam czas podczas tej lektury, wylałam też kilka łez...

Jestem bardzo zadowolona z tego, że przeczytałam tę powieść.


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ  PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU AMARE. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.