„Wilcza chata” - Michał Śmielak.

Drogi Czytelniku...

Pewna górska chata odcięta od świata? Będzie.
Mały trening na urlopie? Tak.

Zima w górach? Jest.
Pewien autor kryminałów? Oczywiście.
Pewna dziewczyna będąca na urlopie? Obecna.

Pewien policjant dążący do prawdy? Jasne.
Ukrywanie pewnych faktów? Niestety.
Zbrodnie? I to wiele niestety...

Rozwiązanie niemal pod samym nosem? Możliwe.
Pewna pozorna pomoc? Będzie.

Sekrety z przeszłości? Znajdą się.
Kłamstwa? Cóż...

Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Michała Śmielaka pod tytułem „Wilcza chata”.
Jaki osiągnął efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Wspaniale było przenieść się do świata Agaty, Piotra, Anny, Jana, Wojtka, Marka, Pawła, Sławka, Łukasza i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący.
Czy kogoś polubiłam? Tak, Agatę, Jana i Annę. Niestety nikogo innego, choć czasami do tego niewiele brakowało.
Czasami niektóre persony miałam ochotę po prostu udusić. Tak, nie napiszę kogo. Tak, dobrze myślicie, nie podam również powodu.
Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Wprawdzie akcja rozkręca się swoim tempem, jednak niemal przez całą powieść coś się dzieje. Autor serwuje nam emocje naprawdę sporymi porcjami. Nie brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Agata. Dodam jeszcze, że fabuła wciągnęła mnie niemal od pierwszych stron, była świeża, fajna.


Po trzecie, styl. Książka, mimo tematyki, którą porusza, napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwiało i bardzo przyśpieszało czytanie. Leci za to oczywiście plusik. Chciałabym tylko pomarudzić, że książka ta mogłaby być nieco dłuższa... Tak chociaż o pięćdziesiąt stron...

Po czwarte, zakończenie i przesłanie. Nie do końca właśnie tego się po tej książce spodziewałam, coś zupełnie innego otrzymałam w rzeczywistości. Troszkę się zdziwiłam, ale bardzo pozytywnie. Osobiście obstawiałam nieco inną końcówkę... Autor mnie nieco zaskoczył. To było fajne. Oczywiście daję za to plusa.


Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że czasami rozwiązanie nawet najtrudniejszego problemu jest bliżej niż byśmy kiedykolwiek podejrzewali i nie koniecznie nam się spodoba prawda (czasami nawet nie szukalibyśmy jej tam gdzie się skrywała, ale to już inna sprawa)...


Książka praktycznie czyta się sama. Historia nawet mnie wciągnęła, chociaż chwilami nie sprawiała, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów (nie zdradzę oczywiście kiedy, choć można się domyślić), chwilami też nie miałam ochoty docierać do końca (żeby zbyt szybko nie poznać rozwiązania).


Autorowi bardzo dziękuję za kolejną przygodę.

Po tej lekturze jestem już pewna, że sięgnę w ciemno po kolejne tego typu publikacje pisarza, jeśli tylko powstaną.


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.