„Wczasowiczka. Śmierć w Tatrach” - Ewa Salwin, Grzegorz Kalinowski.

Drogi Czytelniku...

1937 rok? Tak.
Pani detektyw amatorka? Będzie.
Zmiany? Obecne.
Wyjazd w Tatry? Jest.
Sekrety i kłamstwa? Są.

Zgony? Niestety.
Lęki? Pewnie.
Zaginięcia? Będą.

Walka? Znajdzie się.

Właśnie to, i kilka innych aspektów, serwują nam Ewa Salwin i Grzegorz Kalinowski w swojej najnowszej powieści pod tytułem „Wczasowiczka. Śmierć w Tatrach”.
Z jakim efektem? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Miło było przenieść się do świata Zuzanny, Adama, Aleksandry, Leopolda, Huberta, Wandy, Kazimierza, Apolonii, Tadeusza, Kazimiery, Bernarda, Józefa, Wilhelma, Marii, Władysława, Adolfa, Icka/Izzaka, Michaliny Marianny i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani i zróżnicowani, są 'realni' i 'namacalni', nie sztuczni jak marionetki. Autorzy w tej kwestii się postarali, nie mam nic do zarzucenia. Niczego mi w nich nie brakowało.
Niestety muszę przyznać, że nikogo nie polubiłam. Dosłownie każdy mnie czymś zdenerwował, zirytował. Niektórych miałam wręcz ochotę udusić...
Dobra, nie piszę nic więcej, nie chcę zdradzać za wiele.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się swoim tempem, mimo to ciągle coś się dzieje. Troszkę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji, lecz problemów, którymi autorka na każdym kroku obarcza nasze persony, zwłaszcza Marlę, już nie
.

Po trzecie, styl. Autorzy pisze dość lekko (mimo gwary niektórych person), książkę czyta się dość szybko i nawet przyjemnie. Za to muszę przyznać plusika.


Po czwarte, zakończenie. Warto do niego dotrzeć. Było troszkę zaskakujące, myślę, że niektóre persony zasłużyły na to, co ich spotkało. Ogólnie jestem z niego dość usatysfakcjonowana, mimo, że nie wszystko zostało do końca wyjaśnione (takie odniosłam przynajmniej wrażenie). Leci za to kolejny plusik.


Powieść nie do końca jest to lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że wypadki zdarzają się codziennie, choć czasami tylko na nie wyglądają...


Książka nie zawsze czytała się sama, choć dość szybko dotarłam do końca. Historia nawet mnie wciągnęła, mimo to nie sprawiła, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów, lecz nie chciałam opuszczać go aż do ostatniej kropki, chciałam wiedzieć jak ta historia się kończy.


Autorom dziękuję za kolejną historię.
Była, cóż, dość specyficzna...


Ogólna ocena - 4,5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.