„Błękitna róża” - Patryk Szendzielorz. [PRZEDPREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Beskidy? Są.
Pewien samotnik z wyboru? Obecny.

Pewna dziewczyna? Jest.
Przypadkowe spotkanie? Oczywiście.
Pewna jesienna wycieczka? Jasne.

Szeptucha? Tak.
Koszmary? Niestety.
Tajemnicza blizna? Uhum...

Bezsenność? Cóż...
Konfrontacja ze swoim lękiem? Będzie.
Niepozorna chata? Znajdzie się.
Błękitna róża? A jakże.
Drozd? Pewnie.
Magia? Jak najbardziej.

Między innymi właśnie to znajdziemy w debiutanckiej książce Patryka Szendzielorza pod tytułem „Błękitna róża”.
Jaki osiągnął efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Miło było przenieść się do świata Janka, Małgorzaty, Wojtka, Jacka, Konrada i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani i zróżnicowani.
Czy kogoś polubiłam? Nie. Niestety nikogo. Szkoda, że tak było.
Tak, dobrze myślicie, nie podam powodu.
Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że zdecydowanie nie był to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się swoim tempem, nie zawsze coś się działo. Autor nie serwuje nam emocje dużymi porcjami. Troszkę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji, lecz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, już nie.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest dość lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwiało i bardzo przyśpieszało czytanie. Leci za to oczywiście plusik. Chciałabym tylko pomarudzić, że książka ta mogłaby mieć jeszcze ze dwa wątki, być nieco dłuższa i być nieco mniej zagmatwana...

Po czwarte, świat magii, Szeptucha i wiedźma... Autor miał fajny pomysł, lecz czasami gubiłam się w nim. Chwilami to było fajne, ale czasami przeszkadzało. Czegoś mi tu brakowalo. Daję za to plusika, ale i minusika.


Po piąte, zakończenie. Nie jest jakoś specjalnie zaskakujące, ale myślę, że inne by nie pasowało. Oczywiście daję za to plusika.


Powieść zdecydowanie jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że los jest bardzo niebezpieczny, nie należy z nim pogrywać.

 
Książka nie zawsze nie czytała się sama (tak, były małe wyjątki). Historia nawet mnie nie do końca wciągnęła, nie sprawiała też, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów (tu również bywały wyjątki), chwilami nie miałam ochoty docierać do końca (żeby zbyt szybko nie dobrnąć do zakończenia).


Autorowi bardzo dziękuję za tę przygodę. :)

Ogólna ocena - 4,5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ WCZEŚNIEJSZEGO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVAE RES :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.