„Destiny Moon” - Jedersafe.

Drogi Czytelniku...

Na wstępie muszę zaznaczyć, że jest to książka skierowana raczej do pełnoletnich miłośników literatury, ponieważ zawiera między innymi sceny erotyczne (nieliczne) i wulgarne słownictwo.


Pewien prokurator? Oczywiście.
Pewna nauczycielka? Obecna.
Grupa przyjaciół? Jasne.
Stany lękowe? Niestety.
Miłość? Tak.

Gra na fortepianie? W mniejszym stopniu, lecz wciąż obecna.
Strach? Będzie.
Wsparcie przyjaciół i rodziny? Pewnie.
Dochodzenie do siebie po wypadku? Niestety...
Morderstwa? Cóż...
Stary, nowy wróg? Nie inaczej.
Chwile radości? Obecne.
Emocje? Nie inaczej.
Igranie z ogniem? Niezmiennie.
Niebezpieczeństwo? Niemal na każdym kroku.
Zemsta? Wciąż.
Silne osobowości? Tak.
Ciągła walka? Jest.
Niespodzianki? Nie zawsze te miłe.
Między innymi właśnie to serwuje nam tym razem Jedersafe w swojej kolejnej książce pod tytułem „Destiny Moon”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury książki.
To tom trzeci (jednocześnie finałowy) cyklu Trylogia Universe.


Wspaniale było po raz trzeci przenieść się do świata Francessy, Dominika, Lizzie, Samuela, Roberta, Eveline, Danielle, Oliviera, Toma, Vincenta, Yanne, Sary, Melanie, Leticii, Lili, Claudii, Hansa, Cristal, Hannah, Frankiego, Lucy, Toda, Nory, małej Paris, małej Liliany, małego Ethana, kociaka Itachiego i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Po raz kolejny są dobrze wykreowani, zróżnicowani i bardzo interesujący. Czy kogoś nadal lubię? Tak, Francessę, jej brata, jej ojca, jej przyszłą macochę, Dominica, chłopaków i przyjaciółki Fran. Polubiłam Norę i jej córkę.
Niestety nie mogę tego napisać o nikim innym, jeśli o resztę chodzi to... praktycznie każdy mnie czymś zarówno zniechęcał jak i przyciągał.
 W sumie tu niemal każdy ma coś na sumieniu.
Nie zdradzę jednak nic więcej.

Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się dość szybko, cały czas coś się dzieje. Autorka chwilami serwuje nam emocje naprawdę dużymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Francessa i Dominic.


Po trzecie, styl. Autorka pisze lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu książkę (a cienka nie jest), tak jak jej poprzedniczki, czyta się bardzo szybko, łatwo i bardzo przyjemnie. Daję za to plusa.

Po czwarte, zakończenie. Warto do niego dotrzeć, zdecydowanie warto. Autorka finiszuje w takim stylu, że... Końcówka sprawia, że mimo, iż to finał, czytelnik czuje niedosyt (przynajmniej ja tak miałam).

Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że strata dziecka zbliża nawet najbardziej skłóconych rodziców oraz to, że zemsta nie przynosi ukojenia.


Książka, tak jak tom pierwszy i drugi, praktycznie czyta się sama. Historia naprawdę wciąga i sprawia, że chce się być częścią życia (choć momentami naprawdę pokręconego, a nawet bardzo niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniej litery, przynajmniej w tym tomie.


Autorce dziękuję za finał tej przygody. :)

Naprawdę bardzo fajnie spędziłam czas podczas czytania, troszkę żałuję, że to już koniec tej historii. Nieco 'wsiąknęłam' w ten świat i niechętnie się z nim  rozstaję. Po cichu liczę na poboczną historię Samuela, brata Francy.


Ogólna ocena - 6/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU AMARE. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.