„Fistusie i Generał w czarnym cylindrze” - Filip Porębski.
Drogi Czytelniku...
Pewna młoda dziewczynka? Obecna.
Pewna starsza pani? Jest.
Pewna stara księga? Jasne.
Pewna magiczna przygoda? Będzie.
Podróż dookoła świata? Nie obędzie się bez niej.
Pewien niebezpieczny jegomość w cylindrze? Niestety.
Pewne magiczne istoty? Oczywiście.
Nowe znajomości? Pewnie.
Dużo emocji? Zdecydowanie.
Sporo śmiechu? A jakże.
Walka dobra ze złem? Nie inaczej.
Między innymi właśnie to serwuje nam Filip Porębski w swojej najnowszej książce dla młodszych czytelników pod tytułem „Fistusie i Generał w czarnym cylindrze”.
Jaki osiągnął efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Miło było po raz kolejny przenieść się do świata Hani, psa Oriona, kota Mruczusia, Artura, Celiny, Antka, Marysi, Szymona, Leokadii, Beniamina, Krysi, Marka, Michała, Fistusiów i innych.
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.
Po pierwsze, bohaterowie. Znów są dobrze wykreowani, dość interesujący i zróżnicowani. Polubiłam tu Hanię. Mimo pozytywnego charakteru niektórzy czasami mnie denerwowali i jakoś było mi z nimi nie po drodze.
Nie napiszę już nic więcej, nie chcę zdradzać za dużo.
Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie, jednak w tym przypadku wcale nim być nie musi. Akcja rozkręca się swoim tempem, jednak zawsze się coś działo. Nie było spokojnie ani przez chwilkę. Autor nie serwował nam emocji dużymi porcjami (no może w pewnych chwilach). Troszkę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji (nie były tu takie istotne), lecz nie wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Hania.
Po trzecie, styl. Książka (co jest oczywiście zrozumiałe i konieczne w przypadku powieści dla młodszych czytelników) jest napisana bardzo lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To zdecydowanie uprzyjemnia i przyśpiesza czytanie. Młodsi czytelnicy na pewno nie będą mieli problemu z przekazem. Muszę dać za to plusika.
Po czwarte, zakończenie. Było... cóż musicie sami się o tym przekonać. Muszę przyznać, że nie takiego finału się spodziewałam i to było fajne (osobiście obstawiałam coś innego, oczywiście nie zdradzę dokładnie co (szczerze, to moje obstawienie było aż nazbyt oczywiste).
Moim zdaniem młodsi czytelnicy również będą z niego zadowoleni. Leci za to następny plusik.
Powieść zdecydowanie jest lekką lekturą do poduszki (nie wyobrażam sobie żeby było inaczej).
Opowieść pokazuje, że warto czytać książki, że magia może kryć się niemalże na każdej kartce.
Książka praktycznie czyta się sama. Historia mnie wciągnęła, chciałam być częścią życia naszych bohaterów i wraz z Hanią przeżywać niezwykłe przygody, nie chciałam go opuszczać aż do finału, naprawdę byłam ciekawa jak faktycznie się sprawy miały, czy zło zostanie pokonane. Kibicowałam Hani na każdym kroku.
Autorowi dziękuję za tę przygodę naszej małej dziewczynki. :)
Jest to następna idealna historia do czytania na głos dziecku, lecz samo również może śmiało ją czytać i mieć z tego wiele frajdy.
Nadaje się również dla nieco starszych, sama przyjemnie spędziłam przy niej ten grudniowy czas. ;)
Ogólna ocena - 6/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Pozdrawiam, Iza.
ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVAE RES. :)
Pewna młoda dziewczynka? Obecna.
Pewna starsza pani? Jest.
Pewna stara księga? Jasne.
Pewna magiczna przygoda? Będzie.
Podróż dookoła świata? Nie obędzie się bez niej.
Pewien niebezpieczny jegomość w cylindrze? Niestety.
Pewne magiczne istoty? Oczywiście.
Nowe znajomości? Pewnie.
Dużo emocji? Zdecydowanie.
Sporo śmiechu? A jakże.
Walka dobra ze złem? Nie inaczej.
Między innymi właśnie to serwuje nam Filip Porębski w swojej najnowszej książce dla młodszych czytelników pod tytułem „Fistusie i Generał w czarnym cylindrze”.
Jaki osiągnął efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Miło było po raz kolejny przenieść się do świata Hani, psa Oriona, kota Mruczusia, Artura, Celiny, Antka, Marysi, Szymona, Leokadii, Beniamina, Krysi, Marka, Michała, Fistusiów i innych.
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.
Po pierwsze, bohaterowie. Znów są dobrze wykreowani, dość interesujący i zróżnicowani. Polubiłam tu Hanię. Mimo pozytywnego charakteru niektórzy czasami mnie denerwowali i jakoś było mi z nimi nie po drodze.
Nie napiszę już nic więcej, nie chcę zdradzać za dużo.
Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie, jednak w tym przypadku wcale nim być nie musi. Akcja rozkręca się swoim tempem, jednak zawsze się coś działo. Nie było spokojnie ani przez chwilkę. Autor nie serwował nam emocji dużymi porcjami (no może w pewnych chwilach). Troszkę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji (nie były tu takie istotne), lecz nie wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Hania.
Po trzecie, styl. Książka (co jest oczywiście zrozumiałe i konieczne w przypadku powieści dla młodszych czytelników) jest napisana bardzo lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To zdecydowanie uprzyjemnia i przyśpiesza czytanie. Młodsi czytelnicy na pewno nie będą mieli problemu z przekazem. Muszę dać za to plusika.
Po czwarte, zakończenie. Było... cóż musicie sami się o tym przekonać. Muszę przyznać, że nie takiego finału się spodziewałam i to było fajne (osobiście obstawiałam coś innego, oczywiście nie zdradzę dokładnie co (szczerze, to moje obstawienie było aż nazbyt oczywiste).
Moim zdaniem młodsi czytelnicy również będą z niego zadowoleni. Leci za to następny plusik.
Powieść zdecydowanie jest lekką lekturą do poduszki (nie wyobrażam sobie żeby było inaczej).
Opowieść pokazuje, że warto czytać książki, że magia może kryć się niemalże na każdej kartce.
Książka praktycznie czyta się sama. Historia mnie wciągnęła, chciałam być częścią życia naszych bohaterów i wraz z Hanią przeżywać niezwykłe przygody, nie chciałam go opuszczać aż do finału, naprawdę byłam ciekawa jak faktycznie się sprawy miały, czy zło zostanie pokonane. Kibicowałam Hani na każdym kroku.
Autorowi dziękuję za tę przygodę naszej małej dziewczynki. :)
Jest to następna idealna historia do czytania na głos dziecku, lecz samo również może śmiało ją czytać i mieć z tego wiele frajdy.
Nadaje się również dla nieco starszych, sama przyjemnie spędziłam przy niej ten grudniowy czas. ;)
Ogólna ocena - 6/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Pozdrawiam, Iza.
ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVAE RES. :)

Komentarze
Prześlij komentarz