„Klucz do grudnia” - Andrzej Konefał.
Drogi Czytelniku...
Zima, grudzień? Będzie.
Pewien młody mężczyzna? Tak.
Pozorny spokój? Jasne.
Pewna młoda kobieta? Pewnie.
Sekrety? Znajdą się.
Kłamstwa? Niestety.
Ogromna trauma? Cóż...
Ciągły powrót 'demonów' z przeszłości? Uhum...
Trudne relacje? Oczywiście.
Strach? Paraliżujący...
Strata? Ogromna...
Niedopowiedzenia? Wciąż...
Ciągły ból? Obecny...
Okrucieństwo? I to jakie...
Zima, grudzień? Będzie.
Pewien młody mężczyzna? Tak.
Pozorny spokój? Jasne.
Pewna młoda kobieta? Pewnie.
Sekrety? Znajdą się.
Kłamstwa? Niestety.
Ogromna trauma? Cóż...
Ciągły powrót 'demonów' z przeszłości? Uhum...
Trudne relacje? Oczywiście.
Strach? Paraliżujący...
Strata? Ogromna...
Niedopowiedzenia? Wciąż...
Ciągły ból? Obecny...
Okrucieństwo? I to jakie...
Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Andrzeja Konefała pod tytułem „Klucz do grudnia”.
Jaki osiągnął efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Miło było przenieść się do świata Leona, Lilianny, Mikołaja, Justyny, Marka, Iwony, Anety, Arkadiusza, Zuzanny, Zofii, Adama, Aleksandra i innych.
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.
Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i dość interesujący.
Czy kogoś polubiłam? Szczerze? Tylko Lili. Chwilami nawet ją podziwiałam, cieszę się też, że ostatecznie zawalczyła o siebie mi strat, które poniosła.
Innych czasami miałam ochotę po prostu udusić (tak, dobrze myślicie, nie zdradzę dlaczego).
Nie chcę zdradzać za dużo.
Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się swoim tempem, choć niemal zawsze coś się działo. Autor serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Leon.
Po trzecie, styl. Książka mimo tematyki, którą porusza, napisana jest dość lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwiało i przyśpieszało czytanie. Leci za to oczywiście plusik.
Po czwarte, zakończenie. Szczerze? Nie do końca właśnie tego się po tej książce spodziewałam (osobiście to i owo bym w finale zmieniła), coś zupełnie innego otrzymałam w rzeczywistości. Troszkę się zdziwiłam, negatywnie ale i pozytywnie. To było fajne. Oczywiście daję za to plusa.
Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.
Opowieść pokazuje, że z zazdrości nigdy nie wynika nic dobrego oraz to, że nie każdą traumę da się wyleczyć (a już na pewno nie samotnie), ponieważ siedzą za głęboko w duszy człowieka.
Książka, mimo tematyki, którą porusza, czyta się sama (przynajmniej ja tak miałam). Historia nawet mnie wciągnęła, chociaż chwilami nie sprawiała, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów (z wiadomych przyczyn), chwilami też nie miałam ochoty docierać do końca.
Autorowi dziękuję za tę pouczającą przygodę. Mam nadzieję, że komuś ona kiedyś pomoże...
Żałuję tylko, że tego typu historie gdzieś się rozrywały, rozgrywają lub rozgrywać będą...
Jaki osiągnął efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Miło było przenieść się do świata Leona, Lilianny, Mikołaja, Justyny, Marka, Iwony, Anety, Arkadiusza, Zuzanny, Zofii, Adama, Aleksandra i innych.
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.
Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i dość interesujący.
Czy kogoś polubiłam? Szczerze? Tylko Lili. Chwilami nawet ją podziwiałam, cieszę się też, że ostatecznie zawalczyła o siebie mi strat, które poniosła.
Innych czasami miałam ochotę po prostu udusić (tak, dobrze myślicie, nie zdradzę dlaczego).
Nie chcę zdradzać za dużo.
Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się swoim tempem, choć niemal zawsze coś się działo. Autor serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Leon.
Po trzecie, styl. Książka mimo tematyki, którą porusza, napisana jest dość lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwiało i przyśpieszało czytanie. Leci za to oczywiście plusik.
Po czwarte, zakończenie. Szczerze? Nie do końca właśnie tego się po tej książce spodziewałam (osobiście to i owo bym w finale zmieniła), coś zupełnie innego otrzymałam w rzeczywistości. Troszkę się zdziwiłam, negatywnie ale i pozytywnie. To było fajne. Oczywiście daję za to plusa.
Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.
Opowieść pokazuje, że z zazdrości nigdy nie wynika nic dobrego oraz to, że nie każdą traumę da się wyleczyć (a już na pewno nie samotnie), ponieważ siedzą za głęboko w duszy człowieka.
Książka, mimo tematyki, którą porusza, czyta się sama (przynajmniej ja tak miałam). Historia nawet mnie wciągnęła, chociaż chwilami nie sprawiała, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów (z wiadomych przyczyn), chwilami też nie miałam ochoty docierać do końca.
Autorowi dziękuję za tę pouczającą przygodę. Mam nadzieję, że komuś ona kiedyś pomoże...
Żałuję tylko, że tego typu historie gdzieś się rozrywały, rozgrywają lub rozgrywać będą...
Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.
Pozdrawiam, Iza.
ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU REWIZJA. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.
Pozdrawiam, Iza.
ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU REWIZJA. :)

Komentarze
Prześlij komentarz